Europa jest liderem, ale nie jest sama w działaniach związanych z ograniczaniem emisji gazów cieplarnianych. W raporcie IPCC podkreślono, że zmiany klimatyczne są niepodważalnym faktem, a winę za taki stan rzeczy ponosi człowiek. "Dlatego natychmiast należy intensywnie przeciwdziałać. To nie jest tylko moralny obowiązek. Opóźnianie tych działań zwiększa bowiem koszty przyszłego łagodzenia skutków zmian i adaptacji" - zaznaczył w poniedziałek w siedzibie PAN jeden z uczestników prac nad raportem, prof. Ulrich Cubasch z Instytutu Meteorologii na Wolnym Uniwersytecie w Berlinie.
Już wcześniej społeczność międzynarodowa uzgodniła, że aby spowolnić wzrost temperatur, do 2020 r. należy ograniczyć emisje gazów cieplarnianych o 20 proc. w stosunku do roku 1990. W październiku liderzy UE uzgodnili natomiast, że Unia ograniczy emisję CO2 o co najmniej 40 proc. do 2030 r., względem roku 1990, będzie też zwiększać udział energii ze źródeł odnawialnych.
Uczestnicy poniedziałkowej konferencji w PAN podkreślali, że Europa jest liderem w działaniach związanych z ograniczaniem emisji gazów cieplarnianych, ale nie działa już sama. "Już prawie 50 proc. całkowitej emisji gazów cieplarnianych jest ujętych globalną legislacją" - zauważył prof. James Skea z Imperial College w Londynie, który uczestniczył w pracach nad raportem końcowym IPCC. Kwestię emisji ujęto w ustawodawstwie UE, ale też coraz bardziej regulują ją Amerykanie, Chińczycy, którzy mocno inwestują w energię odnawialną czy Meksykanie.
Zdaniem Cubascha ambitna i długofalowa polityka klimatyczna i energetyczna wywoła zmiany technologiczne i przyczyni się do powstawania nowych miejsc pracy w nowych branżach. Przypomniał też, że nie da się oddzielić emisji gazów cieplarnianych od wzrostu gospodarczego. "Pod koniec 2013 r. prawie osiągnęliśmy nasz cel zaplanowany na 2020 r., jeśli chodzi o redukcję emisji o 20 proc. w stosunku do roku 1990. W tym samym czasie gospodarka unijna wzrosła o ok. 45 proc. To dotyczy zwłaszcza Polski, której udało się znacząco zredukować emisje w okresie bardzo stałego wzrostu gospodarczego" - podkreślił.
Uczestnicy konferencji mówili też, jak ich kraje angażują się w przeciwdziałanie ociepleniu. Jak przypomniał Skea, Wielka Brytania w 2008 r. przyjęła ambitną ustawę o zmianach klimatycznych i zobowiązała się do zmniejszenia emisji dwutlenku węgla o 80 proc. do połowy wieku. Jeśli zaś chodzi o brytyjski parlament, to jego sceptycyzm, jak mówił Skea, nie dotyczy wpływu człowieka na klimat, tylko tego, na ile silna powinna być polityka czy przepisy, pozwalające się zająć zmianami klimatu, zwłaszcza odnośnie energii elektrycznej i związanych z tym rachunków za prąd i gaz. "W maju 2015 r. czekają nas wybory, to może być ważne w ustalaniu kierunku polityki klimatycznej" - powiedział.
"W Niemczech po odejściu od elektrowni jądrowych i atomowych ku energetyce alternatywnej ceny za energię, szczególnie dla odbiorców prywatnych, gwałtownie wzrosły" - powiedział Cubasch.
Z kolei dr Valerie Masson-Delmotte z Komisji ds. Energii Atomowej i Energii Alternatywnych i Laboratorium Badań nad Klimatem i Środowiskiem we Francji zauważyła, że w jej kraju długi czas było wielu sceptyków klimatycznych, a po szczycie klimatycznym w Kopenhadze w 2010 r. ich argumentom media poświęciły wiele uwagi. "Ostatecznie jednak udało się naukową dyskusję nt. ocieplenia oddzielić od dyskusji politycznej. Żadna partia nie jest też już sceptyczna w kwestii zmian klimatu" - mówiła.
Francuski rząd przyjął też ogólną ustawę nt. energii i ekologii, która pozwala przełożyć założenia unijne na francuskie warunki. "Rząd tego kraju poddał się jednak presji ze strony sektora transportowego i rolniczego i zrezygnował z wprowadzenia podatku od emisji dwutlenku węgla, choć zgodziły się na to wszystkie partie w parlamencie" - tłumaczyła Masson-Delmotte.
"Polska jest krajem sceptyków, więc nawet jeśli w jakimś tygodniku widzimy tekst o klimacie, zazwyczaj będzie to artykuł sceptyczny, np. mówiący, że tak naprawdę się ochładza" - zauważył prof. Zbigniew Kundzewicz z Instytutu Środowiska Rolniczego i Leśnego PAN i z Poczdamskiego Instytutu Badania Skutków Zmian Klimatu w Niemczech.
"Polskie partie otwarcie deklarują negatywne zdania nt. polityki klimatycznej mówiąc, że jest mało skuteczna albo przeciwna interesom Polski" - dodał prof. Kundzewicz. W jego ocenie zaangażowanie partii w próby radykalnego obniżenia emisji byłoby politycznym samobójstwem, gdyż "cały nasz kraj siedzi na węglu. Produkuje się z niego większość energii elektrycznej, nigdzie indziej to uzależnienie nie jest tak silne".
Podczas konferencji Skea zastrzegł, że mimo tych wszystkich działań globalna emisja gazów cieplarnianych jest coraz szybsza. "Ten wzrost wynosi ok. 1 proc. rocznie w skali globu i od 2010 r. wciąż przyspiesza. Dlaczego? Ponieważ w gospodarkach wschodzących, np. Chinach, państwa stają się coraz bogatsze, a używanym tam paliwem pozostaje głównie węgiel" - powiedział. Ekspert dodał, że jeżeli obecne tempo wzrostu emisji utrzyma się, to pod koniec XXI w. wieku globalne temperatury będą wyższe niż obecnie o 3,7-4,5 st. C.